poniedziałek, 30 czerwca 2014

Warwick Castle

♠ ♥ ♣ ♦

Dziś przedstawię Wam...

...Zamek w Warwick. Znajduje się on w środkowej Anglii w regionie West Midlands, hrabstwie Warwickshire. Szczerze jest to bardzo ciekawa, ale niestety droga atrakcja turystyczna dla całej rodziny. Bilet normalny to koszt £30.60 jak informuje strona internetowa obiektu (link poniżej). Owszem da się "obejść" tą cenę i my właśnie z tego skorzystaliśmy. Wystarczy uważnie patrzeć na paragony i opakowania po produktach spożywczych oraz rezerwować bilety przez internet odpowiednio wcześniej (z tygodniowym abo i dwutygodniowym wyprzedzeniem). Także jeśli wybierasz się na wakacje/do pracy do Anglii polecam uszykować pudełko na paragony, bilety i opakowania po niektórych produktach bo czasem naprawdę warto. Takim łakomym kąskiem jest też bilet autobusowy dzięki któremu płacimy mniej za dużą bułkę i frytki w McDonald'zie. Jak ktoś ogląda TLC i program łowcy promocji to, to podobnie wygląda ;)
Ale wracając do Zamku...




Wybraliśmy się dość późno, czego później żałowaliśmy bo ledwo się wyrabialiśmy wszędzie, także jeśli tak jak i my wybieracie się na wszystkie atrakcje (a przed zwiedzaniem zamku postanowicie zwiedzić uliczki i sklepy w mieście) w tempie spacerowym to trzeba się wybrać od 9.
Lokalne informacje co można zobaczyć w okolicy...

ulice miasta Warwick
Sklep z nietypowymi zabawkami...
Kolekcjonerskie, antyczne a niektóre mistyczne i niespotykane...

Jedna z bram miejskich
Kościół kolegialny św. Marii
namioty i obozowiska przed zamkiem
 
mój ulubiony - namiot zielarza
Pokazy ptactwa drapieżnego
(wg rozpiski orłów xD )

balista

najprawdopodobniej jest to maszyna miotająca

 tylna ściana zamku z fosą i widocznym w oddali młynem oraz wodospadem

młyn wodny - małe źródło energii w czasach Wiktoriańskich

teren zamku

główny hol
jedna z sypialń z gratisem w postaci kamerdynera ♥
...nic tylko zamieszkać!


wypatrzona przez jedno z okien atrakcja na dziedzińcu, podczas naszego zwiedzania....

makieta zamku w Czerwonym Pokoju

Byliśmy jeszcze w domu strachów (£9.00) był zdecydowanie wart odwiedzenia, zwłaszcza jak Japońscy turyści się bali ledwo weszli i tak urozmaicili atrakcję.
Byliśmy też na atrakcji nie strasznej i wg mnie bardziej dla dzieci... Odwołuje się ona do serialu Przygody Merlina
na zakończenie można zobaczyć przedmioty użyte w filmie 

Trzeba dodać że na początku tych dwóch atrakcji robili nam maksymalnie 3 zdjęcia, które na końcu pokazali nam je wywołane i przerobione proponując ich zakup w różnych formach (£7 za jedno zdjęcie a £20 za zestaw)

My pokusiliśmy się o jedno z Dungeona bo było wyjątkowo udane :)




Podsumowując.
Pomimo ceny biletów mam nadzieję wrócić tam nie raz. M.in. gdy będzie się tam coś odbywać ciekawego oraz ot tak dla mini, sesji zdjęciowej w jakiejś fajnej stylizacji.


PS>Z chęcią pokazałabym Wam wszystkie zdjęcia ale nie mogę się zdecydować które!
Jeśli chcecie zobaczyć więcej - piszcie ;)
_______________________________________________________________________________

Z nowinek:

zezwoliłam na komentarze osobom niezalogowanym na bloggerze tak więc liczę na to że odezwiecie się czasem ;)


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Spring Compilation

♠ ♥ ♣ ♦
Ehh... I znów mnie nie było jakiś czas...
Często, gęsto doskwiera mi brak weny i jakaś taka blokada twórcza. Ostatnimi czasy też nie potrafię zebrać do jednej kupy myśli, słów oraz nie mogę się ogarnąć pisząc bloga czy prowadząc fanpage.
Poza tym szkoła, Anglia, fort, Suwałki, obijanie się, problemy ze sprzętem... Jednym słowem C-H-A-O-S!

___________________________________________________________________________________________________________________
♠ ♥ ♣ ♦
Luty.
Jakiś czas temu panowała moda na poroże jelonków samo lub w połączeniu z kwiatami, perełkami, ćwiekami etc., które świetnie pasowały do stylizacji mori girls, lolita, shironuri oraz pastel goth i nie tylko.


Sposobów na zdobycie ich jest kilka. Można ulepić z czego się da (modelina, fimo, glina, styropian, wełna, dreadlocki, tkaniny, druty, itp itd etc.) kombinacji jest multum bo jak nie same same różki to mogą być z ćwiekami, z kwiatami, perełkami, łańcuszkami, krzyżami, owocami itp itd etc...

Uwielbiam naturę, zwierzęta, pogańskie klimaty, a więc pewnego dnia zerwałam się jak poparzona i stwierdziłam że zrobię sobie poroże. Już kiedyś siedząc z drutami miedzianymi w łapkach myślałam jakby tu stworzyć indywidualne i cudowne poroże. Ponieważ marny i niecierpliwy ze mnie rzeźbiarz moje myśli ukierunkowały się na bezbronne walające się po domu poroże. Dobry chyba miesiąc chodziłam za nim z małą piłką aż Mama orzekła nietykalność i zostałam z niczym. Postanowiłam poskarżyć się facebookowi i tak o to w kilka godzin zdobyłam mniejsze poroże od koleżanki Rose. Trzy dni i trzy noce tupałam pod skrzynką na listy następnie kilka godzin pod pocztą a potem w kolejce. Cuda, cuda się zdarzają! Nie jest ono może o perfekcyjnych kształtach, ale jest mniejsze a co za tym idzie lżejsze niż Mamine i na dodatek w kolorze szarości jakby brudnej bieli - nietypowe, idealnie wpasowujące się w mój styl.





















Ukróciłam swe męki i oddzieliłam poroże od czaszki. Nie było łatwo ponieważ poroże zdecydowanie to nie to samo co drewno. Miałam nadzieję wygładzić nierówności i inne drobne wady powstałe w wyniku cięcia ale zrobiłam co mogłam. Wygładziłam brzegi, oczyściłam z paprochów, przebarwień, brudu, w niektórych miejscach zastosowałam troszeńkę drastyczniejsze środki poprawiając wygląd poroża chociaż wciąż mam wrażenie że niektórych miejscach dało to tak znikomy efekt że powinnam była zaszaleć po bandzie żeby widać było jakąś różnicę...
Domalux - pół mat, nie toksyczny, bezbarwny, bezwonny do drewnianych rzeczy co prawda, ale Mama nim traktuje decoupage'owane puszki tak więc porożu nie zaszkodzi raczej. Kolor wygląda jak wygląda. Nie wygląda jak przed pomalowaniem i też kolory są nieco oszukane na zdjęciu. Po wyschnięciu to wszystko zdecydowanie lepiej się prezentuje.
Następnym krokiem będzie na pewno znalezienie sposobu na opaskę/nakrycie głowy które stabilnie utrzyma poroże w odpowiednim miejscu na głowie. Jeszcze nie wiem co zastosuję czy opaskę czy stelaż ale póki co odłożyłam to na potem.
Nie jestem pewna kiedy wrócę do tego tematu. Możliwe że na następny Pyrkon.

___________________________________________________________________________________________________________________
♠ ♥ ♣ ♦
Marzec.
W Poznaniu - jeśli się nie mylę to od 14 lat, w jeden z ostatnich weekendów marca, a jeden z pierwszych weekendów wiosny, na całe 3 dni świat książek, filmów, bajek, anime, mang i gier staje się rzeczywistością.
Od 2000(?) roku w szkołach przy ulicy Łozowej a od kiedy frekwencja jest na tyle duża że mury szkół pękały w szwach czyli od 2011 roku, odbywa się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

To już mój 5 Pyrkon. 4 jako Gżdacz czyli Wolontariusz pomagający bezinteresownie przy organizacji największego festiwalu fantastyki w Polsce. Szczerze, to już nie wyobrażam sobie Pyrkonu bez swojego wkładu. Nie wyobrażam sobie nie przywdziać porażającego oranżu i nie biegać od misji do misji.

Ponieważ Pyrkon od czasu kiedy liczba uczestników określa tą imprezę mianem ogólnopolskiej a nawet i światowej, wybryki, przypały i inne wygłupy ludzi tworzących tą epicką imprezę a także wolontariuszy nie wchodzą w grę także nie opłacało mi się biegać i przebierać się pomiędzy dyżurami a więc i kostiumu nie posiadałam - niestety. Jedyne co było moim znakiem rozpoznawczym to długie, białe dreadlocki wykonane przez zdolną DreadWitch.
Uwielbiam tego "mopka" choć mogłyby być dłuższe i cieńsze ale to tylko mój kaprys bo spodziewam się że to marzenie byłoby wyjątkowo męczące dla Dreadmakerki a dla mnie kosztowniejsze. Poza tym nie można mieć wszystkiego.
Przykro mi tylko że minusem tego cudeńka jest gdy mój Luby narzeka na spanie ze "szczotą", a moja skóra głowy płonie. Później to przechodzi ale trochę to trwa. Poza tym muszę się nauczyć je zakładać bo inaczej nie da rady założyć...

zdjęcie wykonane przez autorkę Dreadlocków - DreadWitch

 

















All Rights Reserved © Maciej Burchardt























Selfie wykonane krótko po Pyrkonie


Skończyło się największe święto fantastyki w Polsce a mi wciąż mało... Najbliższe imprezy teraz to inne konwenty, imprezy Drugiej Ery - twórców Pyrkonu to Poznańskie Dni Fantastyki (w skrócie PDFy) ale żaden konwent nie odda klimatu Pyrkonu do którego już odliczam dni...
___________________________________________________________________________________________________________________
♠ ♥ ♣ ♦
Kwiecień.
Tydzień. Dokładnie to coś koło 8 dni. Zdecydowanie za krótko jak na pobyt z Ukochanym...
Pierwsze dni spędziliśmy tak lokalnie - Solihull i Birmingham. 
Oczywiście nie mogło zabraknąć zakupów, szwendania się po sklepach, straganach i bazarach...

 Sowy i sokół nieśmiało pozują do zdjęć
na Farmers Market w Solihull

 Z Wydrą w drodze ;)
napis na peronie wita serdecznie

♥ gdzieś w Chinese Quarter ♥
jeden z zakupów zdobyty w Chinese Quarter
Smakołyk znanej w Europie firmy meiji kosztował wg mnie dużo bo trochę ponad £2.Smak? Wyrób czekoladopodobny - smak sztuczny, silikonowy, coś koło mydła.

zachęcające do kupna tytuły wołały:
"-Weź mnie! -Nie jego mnie! -A właśnie że wybierze mnie a nie Ciebie!"
Mam obie...
Planuję wykorzystać sztuczki i przepisy zawarte w tych małych kusicielkach...

W kolejnych dniach zwiedzaliśmy. Napisałabym, że wycisnęliśmy dni maksymalnie, ale niestety byłoby to kłamstwo. Ze spokojem bez pośpiechu wychodziliśmy z domu rano by zwiedzić cel i okolice.
O Warwick Castle (klik)

Moja ulubiona Wagamama
Wydra w koszulce "Nie mam czasu, jadę czołgiem!" z Maginarium.pl kupiona na Pyrkonie
___________________________________________________________________________________________________________________
Następny post miał być o majowej wizycie na Suwalszczyźnie ale niestety zdjęcia (około 1700 pstryknięć) posiada Luby więc niestety post się opóźni i to pewnie sporo... :(
Mam nadzieję za to wrzucić post o Warwick Castle i Unieściu, szkolnych zawirowaniach a także niespodziewanym projekcie.
Jakie notki pojawią się następne? Czas pokaże.


A tym czasem zapraszam na